Nie wiem, co naukowcy odkryli w tym temacie, lecz domyślam się, że nie wzięli pod uwagę faktu stanu podgorączkowego, w którym zdecydowana na "co nieco" para, bez wątpienia być musiała.
Kwiecień plecień powiadają… i sporo w tym racji. Jednak mimo tego całego miszmaszu wiosna zadomowiła się u nas, a to wpływa dobrze na wszystko :) Dzień dłuższy, samopoczucie lepsze i na twarzach jakby więcej uśmiechu da się zauważyć! Tak się złożyło, że ten miesiąc okazał się też bardzo pracowitym miesiącem. Kalendarz już czerwony od powiadomień, telefony wciąż rozładowane, a czasu jak zwykle za mało… Jak to mawia mój mąż, lepiej tak niż żeby pracy wcale nie było ;) Zwłaszcza że część tych obowiązków to nasze pomysły, które pragniemy realizować. W całym tym szaleństwie nie możemy zapomnieć o odpoczynku i czasie dla dzieci. Pisaliśmy o tym już nieraz. To dla nas bardzo ważne i konsekwentnie staramy się tak organizować pracę, aby móc pozwolić sobie na wspólne spędzanie czasu i to nie tylko wieczorem przed telewizorem ;) Pewnie większość z Was jeszcze o tym nie myślała, ale już za miesiąc będziemy obchodzić Dzień Matki. To dobra okazja, żeby sobie kilka rzeczy przemyśleć… Drobiazg z tej okazji może dostać każda z nas, ale największy skarb to dostać coś od serca. Taki szczery prezent, który sprawi, że oczy spocą się momentalnie, a serce zacznie bić szybciej. To może być nawet guzik czy stare zdjęcie, jednak jeśli to będzie upominek niosący za sobą wartość sto razy większą niż sam przedmiot, to znaczy że jesteś super mamą! Przecież żeby dostać coś od serca, trzeba najpierw całe swoje serce oddać komuś innemu, a dziecko dostrzega takie rzeczy najlepiej. Nie zapominajmy o tym, że największe dobro jakie możemy komuś dać, to szczere uczucie i nie zastąpi tego nawet najdroższy i największy prezent na świecie. To banalne, a jednak tak często o tym zapominamy… a warto sobie o tym przypomnieć, zarówno dostając prezent, jak i dając go swojej mamie. — Dziś zabieramy Was na wycieczkę do Ogrodu Spontanicznego – jak to mówi moja córka. To magiczne miejsce. Byliśmy tam około godziny 17. Dookoła korki, klaksony, hałasy… a pośrodku tego ogród, w którym czas się zatrzymuje :) Bluzki – Mosquito ! KONKURS ! Z okazji zbliżającego się Dnia Matki mamy dla Was mały konkurs, przygotowany wraz z marką Wedel. Nagrody? Prezenty dla mamy! Idealne, bo wywalczone specjalnie dla niej! W konkursie, w którym musisz napisać jak wyjątkową jest osobą! Napisz w komentarzu (pod tym wpisem) jak wyjątkowa jest Twoja mama! Zapraszamy do konkursu dzieci małe i duże, a także tatusiów z dziećmi, którzy chcą sprawić małą niespodziankę swojej Pani Domu ;) Powodzenia! Nagrody: Miejsce 1: voucher o wartości 1000 zł biżuterię w salonach marki Apart, bukiet kwiatów z okazji Dnia Matki, voucher na spersonalizowane opakowania Ptasiego Mleczka® Miejsca 2-3: bukiet kwiatów z okazji Dnia Matki, voucher na spersonalizowane opakowania Ptasiego Mleczka® Miejsca 4-10: voucher na spersonalizowane opakowania Ptasiego Mleczka® Na zgłoszenia czekamy do a wyniki ogłosimy ! WYNIKI ! Ilość i długość Waszych komentarzy przekroczyła moje oczekiwania :) Czytanie książki miałam z głowy… Ile tam było wyznań i szczerości! Naprawdę ciężko było wybrać komentarze, bo każdy jest wyjątkowy i za każdym kryje się inna historia. Poniżej znajdziecie te zwycięskie, jednak wydaje mi się, że nie o nagrody tutaj chodziło. Przede wszystkim to była okazja do zastanowienia się nad tym, kim jest mama. Te komentarze to też wspaniały prezent dla nich. Mam nadzieję, że dacie im je przeczytać :) Poniżej wyniki konkursu, zwycięzców prosimy o kontakt mailowy i podawanie adresów oraz numerów kontaktowych. [tabs] [tab title=”1- Kasia” icon=”entypo-book”] Żadnych limitów w ilości znaków …stronnic….. Szafeczko, ale się urządziłaś :) Zaparz sobie zieloną herbatkę, tudzież „uracz” się lampką wina i zaczynamy :) Wiesz, Wyjątkowość jest wpisana w moja mamę. Serio piszę. Ona w tej swojej wyjątkowości jest taka naturalna…..tak zajebiście naturalna! Gdyby obdarować ją komplementem o jej wyjątkowości i wspaniałości, to i tak moja mama nie uwierzy! Uroczo zaleje się rumieńcem i powie do mnie : „oj Kasiu, przestań :) …toś mnie teraz zawstydziła :)” Moja mama to taka wojownicza księżniczka, podobnie jak jej mama – a moja babcia. Takie geny! Z duma mogę przyznać, że siłę tych wspaniałych kobiet odziedziczyłam i ja. Bóg zapłać za tak wspaniały ‚pakiecik’ genetyczny. Moja mama to 158 cm dobra, ciepła, mądrości i niesamowitej siły. Hulk to przy niej po prostu jakiś cienki Bolek :) Szafeczko droga, gdybyś poznała moją mamę na żywo ‘w try miga’ ujęłaby Ciebie swoją autentyczną dobrocią. I gdyby pomonożyć te wszystkie dostępne ‚och’ , ‚achy’ do potęgi ‚n-tej’, to i tak nie oddadzą one fenomenu mojej mamy. Tak ! W przypadku mojej mamy mówimy o fenomenie!! Patrzę na nią i nie mogę uwierzyć, że taka niepozorna Halinka tak życiowo wymiata !!! Istny z niej życiowy przecinak! Istny z niej ‘okaz’ ! Gdyby była tancerką stylu latino, na mistrzostwach tańca zgarnęłaby najwyższe miejsce na podium!….. nie za technikę, ale za tą niesamowitą energie, którą ma w sobie….którą emanuje i zaraża. Swoją inteligencją i mądrością, mogłaby zawstydzić niejednego….taki światły z niej umysł. ale zawstydzanie drugiego to nie w jej stylu…ona swoją mądrością pomaga….uczy! Mama nie daje wykładów, nie wygłasza monologów…..ona jest tą mądrością a jej czyny przykładem. I choć nie raz życie nią wstrząsnęło, zmieszało, przeczołgało i wypluło, moja mama jest chodzącą petardą optymizmu, bezinteresowności i wiary w drugiego człowieka. Patrzę na Nią i nie ogarniam tej mojej miłości do mojej mamy… Nie ogarniam jej miłości do mnie i mojego rodzeństwa… Wiesz Szafeczko, moja mama żyła i żyje tak, by jej bliskim i ukochanym chciało się żyć…chciało się działać i wyciągać z życia „coś więcej”. Pamiętam jak na początku lat 90-tych mojej mamie udało się zdobyć kilka metrów niebieskiego materiału. W końcu miała sobie uszyć wyśnioną sukienkę….taką jak z „żurnala”. Ale i tak przeznaczyła go na mnie i na moją siostrę. Uszyła nam przepiękne sukienki. „Dorzuciła” do nich paski z motylkową klamrą oraz takie plastikowe buciki (w koreczek wciskałyśmy kamyki, by nasze pierwsze obcasy były słyszalne na całą ulicę :) ) I to jest właśnie najpiękniejsze w mojej mamie – takie bezinteresowne dawanie…bezinteresowne uszczęśliwianie! Moja mama obdarowała mnie (oprócz zacnych genów :) ) miłością, czasem, wiarą w siebie i swoje marzenia. Moja mama wpoiła mi wiarę w moje bezgraniczne możliwości…w docieranie do celu ciężką pracą…w ulepszanie siebie! Dzięki niej „jestem”. Nie wegetuję. Chcę więcej. Wiesz Szafeczko nawet mając ponad 30 lat, codziennie chciałabym się do niej teleportować. Przeskoczyć te 1080 mil w kilka sekund, wyściskać i wycałować ją. Chciałabym tak po prostu pobyć z nią, posłuchać…poprzytulać…”porechotać się” wspólnie. I wiesz co…będę już kończyć….skopiuję ten tekst i wyślę go mojej mamie. Poczekam na jej telefon zwrotny…usłyszę drżący głos i zapewne : „oj Kasiu, przestań :) …toś mnie teraz zawstydziła :) ” Dziękuje Szafeczko za ten konkurs….w sumie nawet nie za konkurs…tylko za możliwość złożenia takiego „hołdu” mamom! Z tej okazji idę posłuchać „Spajss Gyrlz” :D Mama I lof ju :D i wyleję z siebie kilka hektolitrów wzruszenia ! [/tab] [tabs] [tab title=”2- Karola” icon=”entypo-book”] Moja Mama… Gdy byłam mała myślałam, że jest księżniczką. Taka mądra, piękna, z włosami do pasa… Tak ją widzę, chociaż macierzyństwo pewne sprawy zweryfkiowało i włosy za które ustawicznie szarpałam- obcięła. Widzę różne obrazy. Mama wnosi mnie (w nosidle ze stelażem) na górski szczyt. Mama zabiera mnie do Anapy. Jedziemy pociągiem trzy dni i trzy noce. Mama chodzi ze mną do teatru na każdą dziecięcą premierę. Idziemy do kina na zaczarowany ogród. Film z tekstem, czyta mi każde słowo. Rankiem bawimy się tak, że rysuję kształty na Jej plecach, a Ona zgaduje co to. Słońce, dom czy serce? Byłyśmy same. Potem zapytała czy Jego chciałabym mieć za Tatę. Chciałam! Stworzyli mi ciepły dom, dali mi Brata. Już nie byłyśmy same, nasz dom wypełnił gwar. Ale czasami wciąż z nostalgią wspominam czas, kiedy byłyśmy we dwie. Tak bardzo razem. [/tab] [tabs] [tab title=”3- Anna” icon=”entypo-book”] Mama moja wyróżnia się spośród większości mam. Nie lepiła nam pierogów, nie zapraszała na zupki,nie mogłam do niej przyjść z każdym problemem. Przynajmniej tak mi się wydawało przez ostatnie 15 lat. Teraz, gdy sama mam trójkę dzieci, zaczynam widzieć jej niesamowitą osobowość, talenty i niekiedy heroizm podejmowanych decyzji. Mama była wychowywana na zamożną damę w rodzinie z willą, ale wyszła za mąż za biednego muzyka i straciła kontakt z rodziną. Nigdy nie żałowała wygód, jakie mogła mieć. jest niesamowicie prawą i moralną osobą i nas uczyła tego samego. Przykłady: Wykształcenie jest wieczne, a pieniądze rzeczą przechodnią; Hańbą jest wykonywać zawody krzywdzące innych; Głośne i przaśne dzieci są źle wychowane… Taki zbiór zasad zanikający w Polsce od czasów powojennych. Ukończyła medycynę, pracowała jako lekarz, ale nie mogła znieść życia w PRL. Widząc, że życie rodem z literatury Orwella będzie demoralizujące dla swych dzieci, w wieku 36 lat rzuciła wszystko aby pojechać w nieznane, uciekając nielegalnie za granicę. Żadna z jej znajomych nie miała takiej odwagi. Zabrali najstarszego syna, zostawiając dwójkę młodszych dzieci w Polsce i wsiedli w autokar. Nie było wiadomo na ile, okazało się, że spędzili dwa lata w obozie dla uchodźców politycznych we Włoszech. Można pomyśleć ” wyrodna matka”, ale ona wiedziała, że dla nas będzie lepiej, gdy poznamy świat z perspektywy kraju wolnego i przyjaznego. Aby mieć na utrzymanie, mama musiała szybko się przekwalifikować- zaczęła malować obrazy, akwarele. Potem dostali wizę, wyjechali za ocean i nas tam ściągnęli. Znowu nie mieli niczego! Tata jakoś nie mógł nigdy podjąć jakiejkolwiek lepszej pracy. Mama go bardzo kochała,więc zaciskała zęby i wymyślała, jak nas utrzymać. Zaczęła pracować jako grawer artystyczny. Powiedziała szefowi, że wie, jak to się robi, a w domu nocami szybko musiała się uczyć! Pamiętam, jak godzinami ćwiczyła, dłubiąc w srebrze dłutami rozmaitej wielkości. Kompletny odlot. Dzisiaj nikt nie ceni ręcznego kunsztu-kupujemy byle jakie badziewie grawerowane maszynowo. A ona w wieku 40 lat nauczyła się nowego zawodu- jej biżuteria była wystawiana w muzeum narodowym jako najlepszego grawera w kraju … Pracowała bardzo ciężko i długo, nabawiła się nadciśnienia i kłopotów z sercem. Po pracy uczyła nas jeszcze polskiego, codziennie godzina czytania i pisania, woziła na karate, zapraszała do domu przedstawicieli różnych wyznań, abyśmy poznali świat. Po dekadzie wróciliśmy do kraju, i tam, jako 50-latka…Znów zaczęła od nowa, niezmiennie wspierając ojca. Ukończyła staż medyczny, aby powrócić do zawodu. Założyła firmę poligraficzną, która splajtowała. Wybudowała dom. Potem otworzyła odnowę biologiczną. Teraz ma jeszcze certyfikat z hirudoterapii, leczy ludzi z uzależnień. Co prawda Mama nie ma pieniędzy, bo wciąż spłaca drakońskie raty, aby opłacić kredyt na biznes, jeździ starym autem, nie posiada, tak jak inne poważne mamy w jej wieku, eleganckiej biżuterii ani butów,ma spracowane ręce, ale wciąż imponuje mi intelektem, postawą. Kształci się, czyta, udziela społecznie, nikomu nie ubliża, nie zazdrości. Nie załamuje się trudami życia. Przez całe życie godzi macierzyństwo z rolą głowy domu. Nigdy nie oszukuje, szanuje tatę, nie obmawia innych. Gdy w zimie nosi ciężkie drewno do pieca, bo tata wyjeżdża, puszcza sobie Bacha lub śpiew ptaków. Cały dom wypełniają jej rośliny ,egzotyczne kwiaty i sadzonki kiełków na śniadanie. Ma osobowość, talent, własne zdanie, jest promienna i pomimo sytuacji, wygląda na 15 lat mniej. Doceniam ją coraz bardziej. Tak: nie ma u niej domu pierożków w niedziele, ani przygotowywanych przez dwa tygodnie stołów świątecznych, bo mamie nie chce się stać godzinami przy garach. Nie wydzwania codziennie ( na szczęście!) pytając jak się czujemy… Ale wiem jedno: kobieta, która ma 64 lata i całe życie ciężko pracuje, zachowując przy tym godność, humor, intelekt, zdolności i kształcąc swoje dzieci w poczuciu prawdy i moralności i jest wyjątkiem i zasługuje na nagrodę! [/tab] [tabs] [tab title=”4- Mateusz” icon=”entypo-book”] Dzień dobry. O Pani blogu i konkursie na nim dla mamy na Dzień Matki dowiedziałem się od mojej kumpeli. Ja nie biorę z reguły udziału w takich konkursach,ale teraz poczułem że jest okazja żeby napisać innym jaką mam wyjątkową mamę. Może niektórzy nie uwierzą ale ja jej zawdzięczam wszystko. Mam 15 lat i zaczynam dopiero teraz widzieć, ile mi dała i daje, ile dla mnie poświęciła. Jestem byłym wcześniakiem, niepełnosprawnym (nieuleczalna choroba jelit, alergie i astma oskrzelowa), a ona całe życie robi wszystko żebym żył jak inni, żebym nie czuł się gorszy. Mama jest taka dzielna i twarda i to ona pokazała mi że można iść do przodu mimo trudności, że w człowieku kryje się dużo siły, tylko trzeba w siebie uwierzyć. Nie wiem,jak ona to zrobiła,ale ze mną chorym niemowlakiem skończyła dzienne studia z super ocenami, pracuje za dwoje rodziców (tata odszedł jak byłem mały) i sama nas utrzymuje, płaci mnóstwo kasy za moje leczenie,specjalną dietę, dojeżdża do mnie codziennie 100 kilometrów do szpitala,gdzie często jestem wiele dni i wraca w nocy żeby rano iść do pracy i znów do mnie przyjechać. Pomaga mi cierpliwie nadrobić zaległości po szpitalach, wiem ze wydaje swoje oszczędności żeby kupić mi na koncert albo zapłacić za zajęcia dodatkowe,wycieczkę klasową,czy nawet sportowe buty. Nauczyła mnie wszystkich męskich czynności w domu i przy aucie,bo nie chciała żebym był maminsynkiem. Pomaga bezrobotnej sąsiadce, dała mamie chorego kolegi z tej samej sali pieniądze na jego leczenie. Wysyła pieniądze chorym dzieciom z różnych akcji charytatywnych mówiąc że trzeba być w stanie najwyższej potrzeby,żeby prosić innych ludzi o wsparcie. Przekazuje nasze ubrania biednym na Ukrainie. Mama jest dobra, chyba za dobra na dzisiejsze czasy. Ale cenię ją za to i kocham ją i nie wstydzę się tego napisać. Ani jej powiedzieć. Chciałbym oprócz kwiatków dać jej taką bombonierkę z napisem żeby wiedziała że to tylko dla niej, tak od świata,nie tylko ode mnie. Chciałbym poprosić o napis „mama bohaterka” bo nią naprawdę jest. Dziękuję, Mateusz [/tab] [tabs] [tab title=”5- Dorota” icon=”entypo-book”] Moja MAMA jest bardzo samodzielna i bardzo dzielna. Wygrała z nowotworem i teraz znowu cieszy się życiem. Ja mówię do niej hrabino, bo mimo swoich 76 lat codziennie!!! wygląda jakby wyszła z salonu piękności! Zawsze elegancko i gustownie ubrana, istna modelka. Niejedna celebrytka powinna brać z Niej przykład, a nie być tylko piękną na wizji!!! Jest zawsze dla wszystkich uprzejma, grzeczna, nigdy na nikogo się nie złości. Zawsze ma czas dla wszystkich, wysłucha tych, którzy potrzebują się „wygadać”. Piecze świetne ciasta i zawsze przygotowana jest na słodki poczęstunek. Kochamy ją bardzo niech z nami długo jeszcze będzie i niech jej szczebiot słychać będzie wszędzie. [/tab] [tabs] [tab title=”6- Jacek” icon=”entypo-book”] Moja Mama jest wyjątkowa, ponieważ dzięki niej, aż „Chce się żyć”! Może nie jest tak szalona jak „Chłopacy z Ferajny”, jednak „Piękny Umysł” to jej cecha rozpoznawcza. „Waleczne serce” i „Szósty zmysł” Mamy sprawiają, że każdy „Za wszelką cenę” chciałby od niej usłyszeć „Witaj w klubie”. Uwielbiam jej historie opowiadane „Pół żartem pół serio” i „Doskonały świat”, który swoją dobrocią, kreatywnością i otwartością na życie nieustannie wokół naszej rodziny kreuje. Moja Mama jest wyjątkowa, ponieważ to ona nauczyła mnie „Sztuki spadania” i pokazała, że „W pogoni za szczęściem” nie warto zatracić siebie. Niczym najdzielniejszy z „Siedmiu samurajów” flirtuje z rzeczywistością mówiąc- „Złap mnie jeśli potrafisz!” i powtarza z uporem maniaka, żebym zawsze sięgał gwiazd . Niczym „Sherlock Holmes” sprytnie rozwiązuje zagadki codzienności i z zaciętością „Ojca Chrzestnego” walczy o uśmiech na twarzy swoich dzieci, i naszego taty. Nie znana jej „Duma i uprzedzenie”, raczej „Duma i honor” to słowa, którymi mógłbym ją z pełną odpowiedzialnością określić. Moja mama jest wyjątkowa, ponieważ jest „Zabójczym numerem” jeden w sercu moim i mojego brata. Jest jak dobry film- zachwyca, kształtuje i sprawia, że chcesz być lepszym człowiekiem. Nie Mamę „Nie ma mocnych!”. Jest wspaniałym „Kwiatem Pustyni”, który „Przełamując falę” każdego dnia wyświetla swoim bliskim „Krótki film o miłości” :)Moja Mama jest wyjątkowa, ponieważ dzięki niej, aż „Chce się żyć”! Może nie jest tak szalona jak „Chłopacy z Ferajny”, jednak „Piękny Umysł” to jej cecha rozpoznawcza. „Waleczne serce” i „Szósty zmysł” Mamy sprawiają, że każdy „Za wszelką cenę” chciałby od niej usłyszeć „Witaj w klubie”. Uwielbiam jej historie opowiadane „Pół żartem pół serio” i „Doskonały świat”, który swoją dobrocią, kreatywnością i otwartością na życie nieustannie wokół naszej rodziny kreuje. Moja Mama jest wyjątkowa, ponieważ to ona nauczyła mnie „Sztuki spadania” i pokazała, że „W pogoni za szczęściem” nie warto zatracić siebie. Niczym najdzielniejszy z „Siedmiu samurajów” flirtuje z rzeczywistością mówiąc- „Złap mnie jeśli potrafisz!” i powtarza z uporem maniaka, żebym zawsze sięgał gwiazd . Niczym „Sherlock Holmes” sprytnie rozwiązuje zagadki codzienności i z zaciętością „Ojca Chrzestnego” walczy o uśmiech na twarzy swoich dzieci, i naszego taty. Nie znana jej „Duma i uprzedzenie”, raczej „Duma i honor” to słowa, którymi mógłbym ją z pełną odpowiedzialnością określić. Moja mama jest wyjątkowa, ponieważ jest „Zabójczym numerem” jeden w sercu moim i mojego brata. Jest jak dobry film- zachwyca, kształtuje i sprawia, że chcesz być lepszym człowiekiem. Nie Mamę „Nie ma mocnych!”. Jest wspaniałym „Kwiatem Pustyni”, który „Przełamując falę” każdego dnia wyświetla swoim bliskim „Krótki film o miłości” :) [/tab] [tabs] [tab title=”7- Marcin” icon=”entypo-book”] Ucichły hałasy codzienności, nadszedł błogi spokój i kojąca cisza. Przeczytałem konkursowe pytanie i zastanowiłem się. Nad sobą, swoim dzieciństwem, ale i obecnym życiem. Mógłbym napisać o mojej mamie, która moja żona okresla słowami: „Wiesz, kocham Twoją Mamę, bo to Ona sprawiła, że jesteś takim Mężem- Mężczyzną o wielkim sercu, silnych dłoniach i mądrej głowie.” Jednak napiszę chyba właśnie o mojej Żonie- Mamie moich dzieci. Szalona huministka, pełna pasji zycia i spragniona wciąż nowych wrażeń. Nie umie gotować, nie lubi robic zakupów, a jej pasją jest „kolekcjonowanie chwil szczęścia”. Tylko Ona potrafi siedzieć długie godziny z kredkami w dłoni i rysować z synem kolejny, magiczny świat. Ona też szyje wszystkie te sukieneczki dla lalek, czyta po raz setny bajkę o rybce naszej córce. Z uśmiechem, radością. Wiosną wkłada kalosze i idzie z naszą „młodzieżą” obserwować pierwsze, tańczące w rytm wiatru krople deszczu. Siedzą obok domu i wypatrują tęczy. Jej szept: Synuś, pamietaj. Kolekcjonuj każdą taką chwilą. Niepowtarzalną, magiczną. Zapamietaj ją, by kiedyś w chwili smutku wrócić do niej i być, jak teraz, radosnym. Moja Żona nie płaci rachunków, zapomina o telefonie czy gdzie zaparkowała samochód, ale Ona nigdy nie zapomina o świetowaniu pierwszego ząbka, pierwszych kroków dzieci czy tej chwili, gdy pierwszy raz usłyszała „mama”. To ona pisze bajki naszym pociechom z okazji ich urodzin. Tworzy dla nich piekna rzeczywistość. Bajkową, pełną dobra i miłości. Ona tez potrafi wyjaśnic w cudowny sposób naszej córce, dlaczego jest burza i widać pioruny (Malutka, to aniołki robią zdjęcia wszystkim slicznym maluszkom). Ona- uczy ich optymizmu, wiary w siebie, usmiechu nawet w najbardziej pochmurny dzień. Moja Żona nie jest mistrzynią sztuki kulinarnej i wzorem gospodyni domowej. Jest jednak najlepszą mamą, jaką znam. Czerpie radość z tego, że jest mamą i razem z naszymi dziećmi doświadcza to, co w zyciu najcenniejsze: uśmiech, bliskość, miłość i zaufanie. [/tab] [tabs] [tab title=”8- Magdalena” icon=”entypo-book”] Moja mama jest wyjątkowa, ponieważ zawsze jest przy mnie. Czyż to nie jest sprawa oczywista? Dla mnie najważniejsze jest to ze nigdy mnie nie opuściła. Jej obecność, dotyk to mój najwspanialszy w świecie narkotyk. Moja mamcia jest moją osobistą powierniczką sekretów. Z nią moje tajemnice mogą spać spokojnie. To dopiero przyjaciółka! Pomimo wielu mych kaprysów, zawsze mnie otacza swoją miłością i wyrozumiałością. I chociaż nie pozwala mi zrobić tatuażu, nie zgadza się też na nocne powroty to i tak jest wyjątkowa bo mnie wspiera, pociesza, kocha. W najważniejszych chwilach zawsze blisko, pierwszy krok, pierwsze słowo, pierwsze zakochanie.. Ona przeżywała to razem ze mną! To z nią najpiękniejsze wschody słońca przeżywałam, gdy całą noc z nią przegadałam. Dla niej zawsze będę małą dziewczynką, o którą trzeba się troszczyć i zawsze jej pomagać. Przy niej czuje się bezpiecznie, jej ramiona to mój azyl. I to jest wspaniałe. Moja mama to niesamowita filmoholiczka! Wyjątkowość mojej mamy składa się z wielu elementów. Ma nutkę: Madame Bovary- wrażliwa i uczuciowa. O i jeszcze Leigh z „Wielkiego Mike”- charyzmatyczna, wygadana, silna z oooogromnym sercem. Julia szekspirowska- romantyczka jakich mało! Anka z „Przyjaciółek”- perfekcyjna pani domu! Mary z „Powiedz tak”- marzycielka a i owszem! Amanda z „Holiday” – bizneswoman pierwsza klasa! Miranda z „Sex and the city”- wspaniała przyjaciółka! „Amelia” – dobra dusza! Judyta z „Nigdy w życiu”- zdeterminowana i wyrozumiała. Eleonora z „Rozważna i romantyczna”- spokojna i zrównoważona. Solitano Dolores z filmu „Poradnik pozytywnego myślenia”- zawsze zmartwiona, pomocna i kochana. To również Elizabeth z „Mrocznych cieni”- silna kobieta i głowa rodziny. Virginia Woolf z filmu pt.”Godziny”- radzi sobie z wszelkimi trudnościami. Yyy.. oczywiście Maggie z „Kotka na gorącym, blaszanym dachu”- potrafi pokazać charakterek. Juno z filmu”Juno”- bezinteresowna i szczera. „Ania z zielonego wzgórza”- niepoprawna optymistka :) Też jak Celia z filmu”Służące”- taka szczera, taka dobra, taka autentyczna. Kate- mama Kevina z „Kevin sam w domu”- opiekuńcza i troskliwa! Och i jeszcze Elizabeth ze „Złej kobiety”- wie czego chce. W dodatku June z filmu”Spacer po linie”- zawsze ma swoje zdanie i oczywiście rację! A zarazem jest po prostu sobą, moja wyjątkowa mamusią! A tak przy okazji zachęcam do wysłuchania piosenki Ja wciąż ją nucę i nucę.. I nie mogę przestać! Pozdrawiam :) [/tab] [tabs] [tab title=”9- Marta” icon=”entypo-book”] Moja mamuśka jest tak wyjątkowa, że ciężko wybrać wszystkie powody, żeby to opisać ;) ale się postaram … w skrócie: Moja mamuśka ma 52 lata … tfu, 18 lat + VAT. Ma Nas dwie – mnie i Młodą. Witalność +100. Jest nauczycielką w Podstawówce więc już za samo to wielkie chapeau bas dla Niej … przysłowie „obyś obce dzieci uczył” w obecnych czasach sprawdza się w 100%. No, ale pod tym może się podpisać każda nauczycielka. Więc czemu ona jest wyjątkowa ?! Dla mnie i Młodej jest wyjątkowa z takich zwykłych, prostych, uroczych powodów, np.: 1. ja mam 29 lat, Młoda 20 … mama wygląda (figurą) lepiej niż my dwie razem ;) 2. wymyśliłam malowanie mieszkania, ale żeby już do końca zwariować to stwierdziłam, że zrobię to samodzielnie (pierwszy raz w życiu) … mama przez dwa dni siedziała u mnie prawie 24h, żebym skończyła pierwszy projekt 3. ma styl i gust, które zazdroszczą jej wszystkie jej i moje koleżanki 4. wybrała się na samotny, weekendowy wypad do Paryża 5. po śmierci mojego taty ogarnęła wszystko: dom, rachunki, pracę, szkołę, mieszkanie i Nas 6. ostatnio stwierdziła, że kobieta zmienną jest i po całym życiu w długich, ciemnych włosach przefarbowała się na platynowy blond i ścięła na króciutko 7. potrafi wytapetować pokój, naprawić kran, odnowić meble, wkręcić żarówkę, przywiesić półki, pomalować balkon, powiesić płytki … 8. uwielbia klimatyczne mieszkania i dlatego nie pali w swoim światła … za to codziennie w różnego rodzaju lampach, świecznikach i lampionach pali się 47 tealightów 9. jej marzeniem jest odwiedzić w Tajlandii wioskę mnichów, gdzie opiekują się tygrysami i pobawić się z Nimi (z kotami, a nie mnichami oczywiście ;) ) 10. kiedy spotykam się ze znajomymi w weekend ona z Nami siedzi, wygłupia się, śmieje, dyskutuje i bawi … Dla mnie i Młodej jest wyjątkowa, bo jest Nasza … nie jest idealna, bo nie ma ludzi idealnych, ale mamuśka to jest to !!! Kochamy ją :) [/tab] [tabs] [tab title=”10- Karolina” icon=”entypo-book”] Moja Mama…jest wyjątkowa bo urodziła mnie 27 lat temu w wieku 17 lat, wychowała mnie najlepiej jak mogła wbrew wszystkim przeciwnisciom losu… Wychowała pózniej moje rodzeństwo . Jest nas pięcioro. Nie miała pracy, latem jeździła na jagody żebyśmy mieli na książki do szkoły.. Użerała się z mężem alkoholikiem. Dużo tego było. Mimo wszystko dała nam piękne dzieciństwo, nigdy przenigdy nie usłyszałam żeby kiedykolwiek narzekała lub żaliła się. Nigdy. Za to ja podziwiam. Nigdy nie miała dla siebie czasu. Zawsze dawała go nam w każdej postaci. poświęciła się nam totalnie. Nigdy nigdzie nie była, nic nie zwiedziła i nie słyszałam żeby kiedykolwiek o tym wspomniała… Nie widziała morza ani gór jak ja dzięki niej… dała nam cała siebie. Nie wyobrażam sobie jak można nigdy nie narzekać i cały czas być zadowolonym z życia w takiej sytuacji a ona ? Zawsze uśmiechnięta i radosna . Taka ja kocham nad życie i dla mnie zawsze będzie najlepsza najukochańsza i totalnie wyjątkowa. Chciałabym jej podarować coś wyjątkowego ale ona ucieszy się nawet ze zwykłego kwiatka. Nie wymagająca od życia za wiele… A życie wymagało od niej zdecydowanie za dużo. To nigdy nie będzie sprawiedliwe. Taka właśnie moja mama w skrócie wielkim. Absolutnie wyjątkowa, ta która ofiarowała mi życie i które ja mogłam ofiarowac mojej córce… Dziękuje Ci Mamo za to ! Wiem ze tego nie przeczytasz bo z komputerem się nie kumplujesz ale Kocham Cię i musiałam to tu napisać i z siebie wyrzucic! [/tab] [/tabs] * Wpis powstał przy współpracy z marką Wedel *
Uwielbiam obserwować, jak zawsze stara się robić wszystko, co w jej mocy, aby wspierać mnie i moją rodzinę. Po drugie, moja mama jest niezwykle ciepła i troskliwa. Zawsze wyraża swoją miłość i troskę wobec mnie. Codziennie robi wszystko, aby mnie wesprzeć i pomóc mi się rozwijać. Po trzecie, moja mama jest bardzo mądra. Słuchajcie, w niedzielę mam 1 rocznicę slubu, a z moim mężem tak źle mi się układa, że gdybym nie była związana małżeństwem, to bym po prostu odwróciła się na piecie i odeszła w sina dal. Nawet nie mam pojecia, co się dzieje. Czy to taki kryzys po roku? Mój mąż jest okropnym egoista i nie ukrywa tego. Zarabiamy bardzo mało, czasem nam nie starcza w miesiącu. Teraz moi Rodzice stawiają nam przybudówkę za własne pieniadze, ale środek będziemy musieli wyposarzyc sami. Jest ciężko, nie mogę odłożyć nawet 100 zł i nie stać nas na zlew nawet. Ale mój mąż ma to w dupie!!!!!!!!! Jego obchodzi jedynie komputer. Kupił na raty monitor, wcześniej zjarał Rodzicom kompa i musial odkupić jakąś część. 400 zł,monitor 500 zl. Do tego jakies karty graficzne i inne duperele – jakieś 600 zl. Jak bylismy w Hiszpanii kupil dysk przenosny za…. bagatela 40 Euro. Ja nic, kompletnie nic nie kupilam sobie w Hiszpanii, bo nie starczylo kasy (pieniadze byly z diet, ktore dostalam na ten wyjazd z pracy). Teraz sie mnie pyta czy kupimy twardy dysk – 300 zl minimum. Ja powiedzialam, ze N I E!!!!!!!!!!!!!!!!! On zakomunikowal mi, ze w takim razie on mi mowi, ze i tak go kupi i nie dba o moje zdanie. Wiem, ze to nie koniec. Pytalam go, czemu nie jest czuly, czemu mnie nie caluje, nie tuli, nie mowi czulych slow. On tylko robi to, co dla niego najlepsze – KOMPUTER. Po pracy od razu siadal i gral. On na to, ze nie jest czuly powiedzial mi, ze JA NIE ZASLUGUJE NA TO. A to dlatego, ze nie wywiazuje sie z malzenskich obowiazkow, bo nie gotuje codziennie itp. On nie moze przezyc, jesli ja siedze i nic nie robie. Teraz z moim ojcem stawiaja mieszkanie, wiec ma zapieprz! Ale wczesniej – spal po pracy a potem na momputer. Nawet olal prace magisterska, nie obronil sie. Bedzie staral sie we wrzesniu. ZOBACZYMY. A skad ja mam pieniadze wziasc na moje czesne na studia na wrzesnien – 2400 zł? Nawet zlotowki nie odlozylam. Jego rachunki na tel. komorkowy przychodza ponad 100 zl, stacjonarny – za internet – 100 zl. ON MA WSZYSTKO W DUPIE!!! Przedwczoraj z nim porozmawialam. Skonczylo sie na awanturze. Od wczoraj jest na mnie obrazoy. A to ja powinnam byc obrazona na niego. Wiem, ze mnie nie kocha. A jesli to bardzo niewiele. Wiecie, kiedy ostatnio sie kochalismy??????? – 30 maja!!! I tak jest zawsze. Raz, dwa, czy trzy razy w miesiacu. To jest wlasnie przyczyna mojej “bezplodnosci” – zimny i nieczuly maz. Wiecie co. Moja milosc do niego zmalala i nie chce tego dalej ciaganc. On sie nie zmieni – ma juz 33 lata i swoje przyzwyczajenia. Ja go juz chyba nie kocham. Nie moge zniesc tych slow, jego slow ponizajacych mnie. On z siebie robi ofiare jakiego terroru stosowanego przeze mnie. A ja na wszystko sie godze. Powiedzcie, prosze, bo juz nie mam sily. Szukalam jakos oparcia, ale jestem sama z moim problemem. Moja mama nie moze wiedziec o tym, bo potem bedzie jeszcze gorzej. Aga

jest u mnie od kilku tygodni, jest to osoba starsza, schorowana, wymagająca zainteresowania swoją osobą. No i właśnie tu jest problem, bo ciągle ma pretensje,że za mało czasu jej poświęcam,że nie siedzę, nie rozmawiam.a ja mam też

Forum: Oczekując na dziecko Chcę się Was dziewczyny zapytać jak Wasze mamy reagują na to, że będą babciami? Moja niby ciągle pytała kiedy w końcu postaramy się o dziecko, a teraz jej zainteresowanie nagle zniknęło. Nie odwiedza mnie, nawet gdy jest na urlopie. Zawsze znajduje jakąs wymówkę. Ma dużo czasu, gdyż w prowadzeniu domu pomaga jej moja babcia (a właściwie to ona prowadzi cały dom). Ma za złe, że moja babcia chce się jakoś włączyć w opiekę nad moim maluszkiem. Nie chce oglądać kasety z USG, gdyż twierdzi, że ona nie lubi tego oglądać, bo “to” (czyli moje dziecko!) przypomina jej galaretę!!!!!! NIe jest ciekawa zakupów dla dziecka. Słowem mam matkę a praktycznie tak jakby jej nie było. Zero wsparcia. Jak to jest u Was? Na co możecie liczyć? Czy to, że jesteście dorosłe oznacza, że same przestałyście być córkami? Że nie potrzebujecie zainteresowania Waszych mam? Dorota mama Mikołaja ( Wybrane zabawy ze scenariusza: *) Co robi mama? Co robi tata? Zabawa pantomimiczna – nauczyciel zaprasza rodziców do czynnego udziału w zabawie pantomimicznej – chętni rodzice stają przed dziećmi i za pomocą ruchów i gestów prezentują czynności/obowiązki najczęściej wykonywane w domu przez mamę albo tatę (np. podlewanie kwiatów, mycie naczyń, wieszanie prania, gotowanie
Kazirodcze wyznania pewnej matki opublikowane w sieci Tor. Ciekawe do poczytania. Opisuję to co zaszło pomiędzy mną a moim synem, dlatego że sama tego chcę. Sama tego chciałam, sama do tego doprowadziłam i sama za to odpowiadam. Było to świadome i dobrze wiedziałam co robię. Tyle tytułem wyjaśnienia. Nie uchylam się od odpowiedzialności i ewentualnych konsekwencji, chociaż mam nadzieję, że żadnych negatywnych dla mnie i mojego syna nie będzie. Nie chcę, żeby inne kobiety, matki, siostry, kuzynki traktowały mój wybór jako usprawiedliwienie dla siebie. Staram się być odpowiedzialna i każdej z was to radzę. Postępujcie jak uważacie za słuszne, pamiętajcie także o dobru waszych dzieci. Dla każdej matki to jest najważniejsze. Nie dajcie sobie jednak wmówić, że to, na co macie ochotę wy i wasze dzieci jest złe lub nienaturalne. Nie mogę tu na forum bywać codziennie ale raz na jakiś czas będę się pojawiała. Odpowiem na wszystkie mądre pytania i postaram się pomóc. Ale z nikogo nie zdejmę ciężaru decyzji. Decyzję zawsze podejmujesz Ty! Ten przydługi wstęp był konieczny. A teraz mogę opisać to, co już się wydarzyło... Ja wiecie mam 3 synów, których sama wychowuję. Często fantazjowałam i marzyłam o seksie z nimi. Jestem zadbaną kobietą i chyba nienajbrzydszą, mam 43 lata. Podejrzewałam, że oni też w ten sposób o mnie myślą. To przecież normalne. Kiedyś zauważyłam przypadkiem, że syn (16 lat) często patrzy ma moje piersi. U najstarszego syna (18 lat) znalazłam filmy pornograficzne na DVD i pisma. Wbrew pozorom mamy wiedzą jak obsługiwać urządzenia elektroniczne... Najmłodszy syn (prawie 13 lat) często się masturbuje. Wkładam do pralki jego rzeczy, to wiem poza tym to słychać. Postanowiłam spróbować zrealizować swoje fantazje a jednocześnie zaspokoić ciekawość seksualną i nauczyć miłości fizycznej najmłodszego syna. W piątek wieczorem zostaliśmy w domu sami. Najstarszy syn wyszedł na noc do kolegi, średni jeszcze nie wrócił z obozu. Mieszkamy w 4-pokojowym obszernym lokalu, każde z nas ma więc swój pokój. Po kolacji poprosiłam syna żeby został w kuchni. Kupiłam ciasto, które bardzo lubi i słodkie piwo Desperados. Najpierw ukroiłam mu ciasta, zaczęliśmy rozmawiać tak o wszystkim, że zbliża się szkoła i podobnych tematach. Zaczęłam go delikatnie podpytywać o dziewczyny. Był nawet otwarty, powiedział, że podoba mu się o rok starsza dziewczyna z naprzeciwka, z podwórka jak mówią dzieci. Gdy zjadł ciasto wyjęłam piwo z lodówki, wkroiłam cytrynę i zaproponowałam, żeby się napił. Był bardzo zdziwiony, bo w domu nie pozwałam pić alkoholu. Dopiero od niedawna robiłam wyjątek dla najstarszego syna a i to niechętnie. Powiedziałam mu, że dorasta, nie jest już dzieckiem i może spróbować dobrego piwa, że powinien wiedzieć jak pić odpowiedzialnie. Był zachwycony. Ale który chłopak by nie był? Gdy wypił piwo rozmowa zrobiła się nieco swobodniejsza. Wlałam mu jeszcze kieliszek nalewki z porzeczek, którą co roku robię. Miał czerwoną twarz, widziam, że lekko się upił. Ale naprawdę lekko, trochę mu w głowie zaszumiało. Zapytałam go wprost czy często myśli o kobietach. Przytaknął. Później czy myśli o nagich kobietach i czy się dotyka. Bardzo się zawstydził, ale przyznał, że tak. W końcu zapytałam go, czy uważa, że ja jestem ładna, jak na kobietę w tym wieku. Szybko odpowiedział, że tak. Nie ukrywam, że ja wtedy już byłam bardzo podniecona. Podeszłam do krzesła, na którym siedział i delikatnie, ale stanowczo włożyłam mu rękę w spodnie. Ku mojemy zdziwieniu nie miał erekcji, ale bardzo szybko dostał. Zaczęłam mu masować członka. Nie wiem czy bardziej był podniecony, czy przestraszony. Wzięłam go do siebie do pokoju i zdjęłam bluzkę. Syn był bardzo potulny. Położyłam mu ręce na swoich piersiach i poprosiłam, żeby possał mi sutki. Później rozebrałam sie cała a on dotykał moich pośladków i włożył mi ręke między nogi. Wtedy wzięłam mu członka do buzi i zaczęłam ssać. Nie trwało to długo, kilkanaście sekund. Chłopak miał wytrysk. Szybko założył spodnie i chciał wyjść ale go zatrzymałam, żeby nie tworzyć niezręcznej sytuacji. Powiadziałam mu poważnie, że o mnie też musi pamiętać. Pokazałam mu co ma robić. Trochę polizać łechtaczkę, włożyć palce do środka pochwy. Nie miałam orgazmu, nie chciałam przedłużać. Pobawił się mną kilka minut i pozwoliłam mu wyjść. Następnego dnia rano sama przyszłam do niego do łóżka i powtórzyliśmy wszystko. Tym razem był bardziej rozluźniony, mniej spięty, chętniej się mną zajmował, nie miał od razu wytrysku (chociaż i tak szybko, po około minucie w moich ustach). Poszliśmy na śniadanie, gdzie całkiem normalnie rozmawialiśmy. Powiedziałam mu, że to jest na razie między nami, ale może kiedyś poproszę go, aby porozmawiał na ten temat ze swoimi braćmi. W sobotę po południu wrócił jeden a w niedzielę (dzisiaj) drugi. Między mną a najmłodszym synem wszystko wydaje się dobrze. Dzisiaj rano szepnęłam mu tylko, że nie będziemy się nigdy pieścić, gdy jego bracia są w domu. Może gdy zacznie się szkoła, on będzie wcześniej wracał. A może w weekendym, oni mają zajęcia dodatkowe. Zobaczymy, na razie to nieważne. Jestem bardzo szczęśliwa, że tak się stało. Sama czuję się lepiej. Nie miałam mężczyzny od 2 lat. Jest mi lepiej. Jestem pewna, że jemu również i wiele się nauczył i jeszcze nauczy. Kiedyś w życiu na pewno mu się to przyda. Zastanawiam sie jak i kiedy porozmawiać z nim, aby zaproponował starszemu synowi, żeby się mną zainteresował. Albo raczej okazał zainteresowanie, bo na pewno się mną interesuje tylko się wstydzi. A może sama powinnam porozmawiać? Jeszcze nie wiem. Mam mały mętlik w głowie. Ale nie czuję się winna. Pokdreślam nie czuję się winna. Napiszę jeszcze jak się sytuacja rozwinęła. Spróbuję też odpowiedzieć na pytania osób w podobnej sytuacji. Na pewno warto zacząć, co do tego nie mam wątpliwości. Eliza PS. Proszę wszystkich, którym się moja postawa nie podoba o kulturalne wypowiedzi lub o powstrzymanie się od niegrzecznych i złośliwych uwag i komentarzy. Jestem osobą, która ceni sobie bardzo kulturę osobistą, nie jestem trzpiotką czy kimś z marginesu. Mam swoje lata, doświadczenie i pozycję, czuję się obrażona, gdy ktoś nawet w internecie nie umie uszanować innych ludzi. Sama zawsze jestem grzeczna dla innych i wymagam tego samego. Pozdrawiam. E.
7. Piosenka – „Mamo, Tato” / Śpiewające Brzdące cz.3/ Moja mama fajna jest, o tym ja najlepiej wiem. Gdy mi jest smutno i źle, zawsze przy mnie blisko jest. Ref: Bo mama, bo mama najlepiej wszystko wie, Bo mama, bo mama tak bardzo kocha mnie. A mój tata to jest ktoś, czasem mi zaśpiewa coś.
fot. Adobe Stock, etonastenka Choć to ja byłam młodszą siostrą, byłam też tą bardziej rozsądną i ogarniętą. Dorotka szalała na podwórku, potem na imprezach, nie dbając o naukę, opinię i ewentualne konsekwencje. To ja pomagałam jej w lekcjach, a potem powtarzałam, że powinna być odpowiedzialna. Mama w pewnej chwili poddała się, jeśli chodzi o Dorotę, do której zdawało się nic nie docierać. Jakimś cudem zdała maturę, mogła iść na studia, ale nie chciała. Zatrudniła się w małym sklepie spożywczym, by mieć własną kasę. No i owszem, coś tam zarabiała, ale wydawała wszystko na imprezy, ciuchy i alkohol. Jadła byle co i ledwie tyle, by przeżyć i nie wyglądać jak kościotrup. Wynajęła pokój w mieszkaniu studenckim, ponoć by uniezależnić się od mamy, ale tak naprawdę, by nie tłumaczyć się z późnych powrotów i co rusz nowych gości. Ona nie nadaje się na matkę! Ja dostałam się na obleganą stomatologię i ciężko pracowałam, żeby ukończyć te studia. Też bym poszalała od czasu do czasu, ale wiedziałam, że albo zabawa, albo zaliczone kolokwium. Albo impreza w weekend, albo nowe podręczniki. Rodzice nie spali na kasie, więc nie chciałam od nich brać więcej, niż naprawdę musiałam. Odbiję sobie, kiedy znajdę pracę. Będę chodzić do klubów, tak zachwalanych przez siostrę, pojadę na wakacje… Zrobiłam dyplom, zaczęłam pracę i rzeczywiście zaczęłam rekompensować sobie lata posuchy zabawowej. Tyle że wyjścia do klubów szybko mi się znudziły, alkohol jeszcze prędzej, bo mi szkodził, a wakacje… Okej, te smakowały najlepiej z całego zestawu. Zwłaszcza że nie jeździłam na nie sama. Na ostatnim roku związałam się z Jurkiem, który kończył wydział lekarski, i planowaliśmy wspólną przyszłość. Tymczasem Dorota na niedzielnym obiedzie ogłosiła radosną nowinę: – Jestem w ciąży. Spojrzeliśmy z rodzicami na siebie. – Nie pochwaliłaś się, że jesteś w związku – mruknęłam – i to na tyle poważnym… – Bo nie jestem. – To z kim jesteś w ciąży? Wiesz chociaż? Wzruszyła ramionami. – Boże… – szepnęła mama, a ojciec chrząknął i zadał zasadnicze pytanie: – I co teraz zamierzasz zrobić? Dorota znowu wzruszyła ramionami. – No a co mam zrobić? Urodzę. – A nie myślałaś… – Nie – przerwała mi, zanim zdążyłam cokolwiek zaproponować. Nie mogłam w to uwierzyć. Dorota – matką? Wciąż budżet jej się nie spinał i miała problemy z opłatami; sama „pożyczyłam” jej parę razy kasę na czynsz. Jak z takim podejściem wychowa dziecko? Za co je utrzyma? – Adopcja? – rzuciłam krótko, sondująco. Malutkie dzieci niemal natychmiast znajdowały rodziny, zwłaszcza jeśli miały jasną sytuację prawną. To byłaby szansa dla tego dziecka na wychowywanie się w pełnej rodzinie. Ale Dorota spojrzała na mnie takim wzrokiem, jakbym zamierzała sprzedać jej dziecko handlarzom niewolników. – Jeszcze słowo, a wyjdę i nigdy nie wrócę. – Okej, milczę – uniosłam ugodowo ręce. Dorota zmieniła się nie do poznania O dziwo, Dorota od pierwszych tygodni ciąży zaczęła się zmieniać. Z dnia na dzień rzuciła palenie i odstawiła alkohol. Kawy nie dała rady się wyrzec, musiała wypić choć kubek dziennie, ale i tak wreszcie zadbała o siebie i swoje zdrowie. Choć pracowała przez cały czas, starała się nie przeciążać, dużo odpoczywała i odżywiała się właściwie. Muszę przyznać, że mi zaimponowała. Mama nadal jej nie ufała i bała się, co to będzie, jak już dziecko pojawi się na świecie. Czy mojej siostrze nie znudzi się bycie porządną i odpowiedzialną? Ale mimo tych obaw widać było, że nie może się doczekać wnuczki. A kiedy maleńka już się urodziła, Dorota okazała się naprawdę dobrą mamą. Działała instynktownie, nie bała się swojego dziecka, jak niektóre kobiety, panikujące na myśl o tym, że trzeba zmienić pieluchę albo odwrócić dziecko na brzuch. Ona robiła to wszystko naturalnie i z radością, nawet gdy była zmęczona. Czy jej zazdrościłam? Trudno powiedzieć. Gdzieś tam z tyłu głowy przewijały się myśli o powiększeniu rodziny, ale na razie nie mieliśmy na to z Jurkiem czasu. Zwyczajnie. Byliśmy na dorobku, biegaliśmy między przychodniami, gabinetami, szpitalami, rzadko widywaliśmy się w ciągu tygodnia w domu, zwykle już w łóżku, wieczorem, gdy zasypialiśmy w pół słowa. Gdzie w ten ciasny grafik wcisnąć jeszcze dziecko? Za to, gdy miałam wolną chwilę, chętnie spędzałam ją z małą Marysią. Uwielbiałam moją siostrzenicę. I podziwiałam moją starszą siostrę. Nadal była najlepszą matką na świecie. Marysia miała już ponad trzy lata, a ja nie widziałam Doroty z kieliszkiem czy papierosem w ręce. Nawet podczas świąt czy urodzin. – Muszę być zdrowa i odpowiedzialna, bo moja córka ma tylko mnie – mówiła. Zmieniła pracę. Nie siedziała już w sklepie – została sekretarką w niewielkiej firmie. Godziny pracy miała takie, że mogła odbierać dziecko ze żłobka, a potem z przedszkola. Nie imprezowała. Odmawiała starym znajomym, którzy kiedyś w dwie sekundy potrafili namówić ją do złego. Byliśmy naprawdę pod wrażeniem, gdy na dokładkę zaczęła przebąkiwała o zaocznych studiach. Chciała mieć lepsze wykształcenie, poszukać lepszej pracy i dawać dobry przykład swojej córce. – Dorotka, a może byś gdzieś wyskoczyła, co? – namawiałam ją. – Musisz czasem odetchnąć, rozerwać się, nawet zatęsknić za tym swoim skarbem… W końcu niemal siłą wypchnęliśmy ją z domu. W prezencie na urodziny kupiliśmy jej z Jurkiem dzień w spa. Masaż, zabieg na twarz, na dłonie, cuda na kiju. My w tym czasie zajmiemy się Marysią. Taki był plan. Widziałam, że Dorota miała ochotę, by skorzystać z prezentu, ale ciągle spoglądała na córkę. – Siora, weź, wyluzuj! – huknęłam na nią. – Coś ty taka świętsza od papieża się zrobiła? Przecież ci nie zagłodzę córki ani nie uprowadzę za granicę. Pobawimy się, wyjdziemy na plac zabaw. To już duża dziewczynka, ma prawie cztery lata, musisz się nią zacząć dzielić, trenować rozciąganie mentalnej pępowiny, a ja chętnie ją na te kilka godzin przytulę. No idź! Poszła. Przesłała mi zdjęcie, jak leży, przygotowana do masażu. Odpisałam jej, żeby się odprężyła i nie myślała o Marysi, która świetnie bawi się z wujkiem. Godzina, dwie, trzy, pięć… Dorota milczała, a ja byłam z niej dumna, że potrafi tyle wytrzymać i wreszcie poświęcić czas wyłącznie sobie. Ale po siedmiu godzinach zaczęłam zaglądać w telefon. Napisałam do niej, prosząc, by dała znać, jak będzie wracać. Robiło się ciemno, Marysia zasnęła u nas i nie wiedziałam, czy mam ją zatrzymać też na noc, czy Dorota po nią przyjedzie, więc mam ją wybudzać. Teraz ja się zajmę malutką Po dziesięciu godzinach, gdy było już całkiem ciemno, a Marysia spała jak suseł, zaczęłam dzwonić do Doroty. Abonent czasowo niedostępny, odpowiadał mi automat. – No to Dorotka chyba znowu poszła w tango… – mruknął Jurek, widząc, że się denerwuję. – Spuściliśmy ją ze smyczy… – Wypraszam sobie! To moja siostra, a nie jakiś pies! – zbeształam go. – Może telefon jej padł po prostu. Godzinę później zadzwoniła mama. Zapłakana. Dorota… już nie wróci. Nigdy. Została potrącona na przejściu dla pieszych. Samochód uderzył w nią z taką mocą, że zginęła na miejscu. Telefon wypadł mi z ręki. Zemdlałam. Jurek mnie docucił, ale nadal byłam oszołomiona. Nie mogłam uwierzyć… Jak to: Dorota zginęła? Niemożliwe. To jakaś pomyłka, to musi być pomyłka! Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że… Nie, nie, nie! Boże… Marysia! Co teraz będzie z Marysią?! Jak my jej to powiemy? Najgorsze, że to wszystko moja wina. Tak czuję. Wiem, że to irracjonalne, że to pirat drogowy zabił moją siostrę, a nie ja, ale… to ja ją zmusiłam, żeby wyszła z domu, żeby się zabawiła, zrelaksowała… Jak mam żyć ze świadomością, że gdybym jej tak nie namawiała, jej córeczka nadal miałaby ukochaną mamę, za którą teraz płacze całymi dniami? Wiem, bo na razie zamieszkała u nas, choć moja mama, emerytowana nauczycielka, też chciałaby się nią zająć. Ale to nie na jej wiek, nie na jej zdrowie. Oczywiście wszyscy staramy się robić, co w naszej mocy, żeby małej niczego nie brakowało, ale nie zastąpimy jej Doroty. Tego jednego nie jesteśmy w stanie zrobić, mimo całego morza miłości, jakim ją otaczamy. W przyszłym tygodniu ruszy sprawa o ustanowienie mnie i mojego męża rodziną zastępczą dla Marysi. Chcemy ją adoptować, chcemy, by została naszą córką. Postaram się być najlepszą matką dla córki mojej siostry. Obiecałam Dorocie. Obiecuję jej to za każdym razem, gdy odwiedzam ją na cmentarzu. Czytaj także:„Moja przyjaciółka okłamała urząd i… uderzyła koleżankę! Co za desperacja, a to wszystko dla faceta”„Ojciec traktował mnie jak służbę. Wszystko miało być >>na już<<. Kiedy byłam zajęta swoimi sprawami, obrażał siꔄSąsiadka z piekła rodem, nie dawała mi żyć. Zagrałam w jej grę. Ona kładła mi kłody pod nogi, to ja poszczułam ją policją”
Arka Noego „Mama królowa” Idealna do śpiewania razem z dzieckiem! „Mama czuwa, Mama wie, Czego każde dziecko chce. Mama kocha, Mama wie najlepiej, Czego mi brakuje, Czego potrzebuje, Mama kocha, Mama wie najlepiej.” 8. Fasolki „Życzenia dla mamy” Z cyklu: piosenki dla mamy i nie tylko! Tę piosenkę możesz śmiało śpiewać z

Mama, od zawsze przy mnie, wspierająca, kochająca, niosąca pomoc. To ona mnie ukształtowała, to ona sprawiła, że jestem dziś takim, a nie innym człowiekiem. To ona jest dla mnie wzorem, to ją chce naśladować. Jednocześnie to moja najlepsza przyjaciółka, która potrafi czytać we mnie jak w otwartej księdze. Moja mama to kobieta niezwykle silna, która na przeciw przeciwnościom losu, potrafiła wziąć wychowanie dwójki dzieci na swoje barki i zapewnić im dzieciństwo szczęśliwe i pozbawione trosk. Kiedy sytuacja finansowa była nieciekawa, wzięła dodatkową pracę i przez wiele lat spała kroiła skóry do 2-3 w nocy, by wstać o 6 i szykować nas do przedszkola czy szkoły. Ani razu nie pokazała jak jej ciężko, nie załamała się, chciała dla mnie i dla brata jak najlepiej. Za to ją podziwiam. Pokazała mi, że warto walczyć z przeciwnościami losu, nie załamywać się i nawet jeśli jest ciężko, to w końcu wyjdzie słońce i wszystko się ułoży. Czego się od niej nauczyłam? Nie licz na innych, licz na siebie Moja mama nigdy nikogo nie prosiła o pomoc. Brała i wciąż bierze wszystko w swoje ręce. Nie oglądała się na to czy inni jej pomogą, robi wszystko sama, często nie chcąc nawet pomocy od nas. I choć czasem jest to irytujące, to od Niej nauczyłam się, że najlepiej liczyć na siebie i samemu wziąć się z życiem za bary. Bezwarunkowej miłości Moja mama od małego otaczała mnie miłością, zawsze równo dzieląc ją między mnie a brata. Potrafiła cierpliwie tłumaczyć, że czegoś nie wolno zrobić. I choć często się na nas denerwowała, to zawsze oceniała nasze zachowanie, nie nas. Nigdy nie dała nam poczuć, że jesteśmy gorsi, dla niej byliśmy zawsze najlepsi. Liczenia się z innymi Moja mama nauczyła mnie szacunku do innych ludzi, zwłaszcza starszych. Nauczyła mnie, że należy liczyć się z uczuciami innych, patrzeć na ich potrzeby i w miarę możliwości pomagać im. Nie patrzyła nigdy na nikogo z góry. Wszystkich traktowała zawsze na równi. Zawsze gotowa nieść pomoc innym, nawet za cenę robienia czegoś po nocy, gdy padała ze zmęczenia. Rodzina jest najważniejsza Dla mojej mamy rodzina zawsze była na pierwszym miejscu. Nie awanse, kariera, a rodzina. Zawsze tez stała na straży rodzinnych spotkań – święta, imieniny, urodziny – to ona je organizowała i starała się, aby wszyscy w nich uczestniczyli. W chwilach radości a także przygnębienia i rozpaczy zawsze była przy członkach rodziny. Nigdy nie zostawiła nikogo w potrzebie, zawsze próbowała pomóc. Oczywiście to tylko niektóre rzeczy, których nauczyła mnie mama, ale dla mnie najważniejsze, bo wpłynęły na mnie i ukształtowały we mnie kobietę, jaką obecnie jestem. Chciałabym być taką mamą dla Jasia, jaką moja jest dla mnie. I choć różnimy się w wielu kwestiach i dochodzi między nami do sporów i kłótni, to kocham ją najbardziej na świecie. Może nie zawsze to okazuje i często nieświadomie ją ranię, ale to była, jest i będzie najważniejsza osoba w moim życiu, której za wszystko chcę podziękować. Mojej wdzięczności nie da się opisać słowami, bo zabraknie ich aby wyrazić bezmiar miłości. Mamo – dziękuję ci za wszystko, za wszystko czego mnie nauczyłaś, co mi dałaś i to niematerialne i to materialne. Mamo, KOCHAM CIĘ! Podobało się? Podziel się

Moja mama robi tak od zawsze i bardzo chwali sobie ten patent. a co za tym idzie, dłużej pozostanie świeże. najlepiej w opakowaniu lub misce tak, aby miały stały dopływ powietrza
Długo zastanawiałam się jak ugryźć ten temat. Jak zacząć, opowiedzieć to, co od bardzo dawna nie daje mi spokoju. Matka ma być matką. Koniec. Zauważyłaś już tę prawidłowość? Nie twierdzę, że macierzyństwo to nie powód do największej dumy na świecie. Oczywiście, że tak! W końcu stworzyłaś człowieka! Na starcie powinno wręczać się z tej okazji jakiś grubszy czek. Oj nie mów, że wystarczy Ci, że masz swoje ukochane maleństwo w końcu przy sobie. Ja absolutnie tego nie neguję, ale nagrodą w postaci brylantów napewno bym nie pogardziła 🙂 Wracając do tematu… Pamiętam jak po pierwszej ciąży, po najgorszym na świecie połogu (dwa następne to pestka przy tamtym), po kilkunastu tygodniach bycia tylko i wyłącznie dla swojego maluszka, umówiłam się z koleżankami na wieczorne wyjście do dyskoteki. Pomyślałaś już “jaka bezczelna! Wypomina dziecku, że była przy nim, kiedy ten najbardziej jej potrzebował!”? No właśnie… Bo z żartów, że matki wyjście do biedry traktują jak imprezę, to wszyscy się śmieją, ale gdy ta sama matka powie “idę na imprezę” to nagle połowa otoczenia robi grymas na twarzy podobny do tego, który robię ja, kiedy moje dziecko po raz setny wyleje na podłogę swój soczek. Tak, moja rodzina zrobiła wtedy dokładnie to samo. Matce nie wypada robić różnych rzeczy. I oczywiście rozumiem, że przy dziecku to raczej słabo wyglądają pewne zachowania, ale gdy tego dziecka nie ma? Mam wrażenie, że człowiekowi już zwykłej “kurwy” sobie rzucić nie można. Bo jak to tak?! Matka i takie słownictwo?! Porządna mama siedzi w domu na dupie i dzierga sweterki na drutach, a nie chodzi i po ulicach bluzga (tudzież w towarzystwie znajomych). Matce nie wypada 2 razy w tygodniu chodzić do kosmetyczki, bo “ciekawe co wtedy robią jej dzieci”, ubierać za często obcasów – “na bank nie chodzi ze swoim maluchem na rowerek”. Najlepiej, żeby ubierała się w wór pokutny, albo chociaż w stylówkę podobną do tej którą nosi jej dziecko. Ooo tak najlepiej by było! Bo przecież jak dbać o siebie przestanie, to zaraz jej wypomną, że mąż kochanki będzie szukać. Musi dbać, ale bez przesady. Kariery w Hollywood i tak już nie zrobi. Nie wypada pić jej piwa, wiadomo że lampka wina lepsza i to tylko raz w miesiącu, o fajkach nie ma nawet mowy. Muzyka? Musi, ale to musi znać wszystkie dziecięce hity. Bez tego ani rusz. I tutaj w ogóle nie żartuję, pamiętam jak jakiś czas temu znałam tylko dwie piosenki, w tym “aaa kotki dwa”. Ależ mi wstyd było! Ulubiony rap? No błagam! Nawet w samotności przestałam go słuchać, bo jak to tak? Matka?! Ma słuchać bluzgów zamiast muzyki?! Oj czułam się okropnie. Wyrzuty sumienia mnie żywcem zżerały. Sama się na tym łapię. Nie, że oceniam samą siebie, ale oceniam inne matki. Zupełnie bezsensu, wiem. Ale to silniejsze ode mnie! Wiem, że źle robię, ale podświadomie szukam wad u innych mam, tylko po to, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że ja jestem najlepsza. Wiesz z czego to wynika? Z niepewności, z kompleksów. Żałosne… Kurcze serio żałosna jestem! Wiesz z czego rodzą się te wszystkie założenia, że prawdziwa matka ma być ucieleśnieniem ideałów i prawości? Właśnie z kompleksów i niepewności innych kobiet. Bo tak, chciałabym chcieć umieć wszystkie jagódkowe hity, chciałabym chcieć nie marzyć o wakacjach we dwójkę, tylko z mężem, o imprezie do rana na plaży i to takiej z alkoholem (what?!). Niestety wygodniej stwierdzić, że “nie wypada” niż szczerze odpowiedzieć “nie chce mi się, za stara jestem, nie mam czasu, już mnie to nie bawi”. Najgorzej, gdy jednak wciąż bawi, a sami siebie zamykamy w jakieś dziwne oczekiwania, a później stwierdzamy “dziecko ogranicza”. Bo może i faktycznie ogranicza, ale swobodę w korzystaniu z toalety, a nie to jakim człowiekiem się jest.
Moja mama - opowiadanie o mamie. Pamiętam pewien dzień z mojego dzieciństwa, który spędziłam w całości z mamą. Były wakacje, mogłam więc nacieszyć się nią trochę dłużej, niż na co dzień, kiedy często jej uwagę zaprzątała praca i domowe obowiązki. Ranek był wtedy bardzo ciepły i słoneczny, dlatego postanowiłyśmy
fot. Adobe Stock, pressmaster Udar to poważna sprawa, ale kiedy chory wyjdzie ze szpitala, nie wolno mu pobłażać. Na powrót do pełnej sprawności trzeba ciężko pracować… Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu. Mój tata miał udar. Gdy mama zadzwoniła i mi o tym powiedziała, omal nie zemdlałam. Nie mogłam uwierzyć, że spotkało go coś tak strasznego. Zawsze był przecież silny, zdrowy, pełen energii... Dwa tygodnie wcześniej miał badania kontrolne i chwalił się przez telefon, że lekarz, spoglądając na wyniki, kręcił z niedowierzaniem głową. Mówił, że jak na 55 lat ma fantastyczne wyniki… A tu – udar! Tyle dobrego, że stało się to w domu i mama nie straciła zimnej krwi. Jak tylko zorientowała się, że z tatą dzieje się coś dziwnego, natychmiast zadzwoniła po pogotowie. A potem do mnie. – Przyjedź jak najszybciej do szpitala, bo nie wiadomo, co będzie z ojcem. Jak go zabierali, to biedak już mnie nie poznawał – łkała w słuchawkę. Nie zastanawiając się ani chwili, wsiadłam w samochód i błyskawicznie pokonałam prawie 200 kilometrów dzielące mnie od rodzinnego miasta. Od kilku lat pracuję w Warszawie i w domu pojawiam się właściwie tylko w święta. Teraz żałowałam, że tak rzadko odwiedzam rodziców. Pędząc na łeb na szyję, modliłam się, żeby tata przeżył, żebym mogła go jeszcze zobaczyć, porozmawiać z nim. Gdy dotarłam do szpitala, natknęłam się na mamę. Siedziała na ławce przed gabinetem lekarskim. Była ciągle jeszcze zapłakana, ale spokojniejsza. – Jesteś… Dosłownie przed sekundą dowiedziałam się, że największe niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Ojciec jest przytomny. Teraz trzeba tylko czekać – mówiła z przejęciem. – Uff, kamień mi spadł z serca. Nawet nie wiesz, jak się cieszę! – z ledwością opanowałam płacz. – A ja?! Przecież wiesz, jak bardzo kocham twojego ojca. Nie potrafiłabym bez niego żyć… – oczy mamy znowu się zaszkliły. – Nie będziesz musiała, mamo, z tatą na pewno wszystko będzie dobrze, zobaczysz – przytuliłam ją. Mama jest bardzo upartą kobietą Nagle uwolniła się z mojego uścisku, otarła łzy i powiedziała z mocą: – Oczywiście, że będzie! Już ja o to zadbam. Tadeusz przez całe życie ciężko harował, żeby ani tobie, ani mnie niczego nie brakowało. Czas najwyższy mu się za to odwdzięczyć. Stan zdrowia taty był ciężki. Na skutek udaru miał niesprawną prawą stronę ciała, nie mógł się samodzielnie poruszać i mówił niewyraźnie. W ogóle nie można go było zrozumieć. Ale mamie to nie przeszkadzało. Siedziała przy nim od rana do wieczora. W lot odgadywała jego potrzeby, karmiła go, pielęgnowała. I codziennie zdawała mi relacje przez telefon. – Paraliż ustępuje! – usłyszałam pewnego dnia. – Tata już próbuje chodzić, zaczyna wypowiadać pojedyncze słowa. Lekarze mówią, że jak tak dalej pójdzie, to niedługo go wypiszą. – To super! Jak już się dowiesz, kiedy to będzie, to koniecznie daj znać. Jakoś urwę się z pracy, przyjadę i pomogę ci w transporcie – odparłam. Było mi głupio, że nie czuwam z mamą przy tacie, ale akurat pracowaliśmy nad bardzo ważnym projektem. Siedziałam w firmie non stop. Nawet gdybym bardzo się starała, nie dałabym rady kursować do szpitala i z powrotem. Ale obiecałam sobie, że jak już skończymy prace, wezmę zaległy urlop i pojadę do domu na dłużej. Tatę wypisano po trzech tygodniach. Tak jak obiecałam, urwałam się z pracy i pojechałam z mamą go odebrać. Dobrze nie było… Tata ledwo chodził, nie mógł niczego utrzymać w prawej ręce. Tylko mówienie nie sprawiało mu już takich trudności jak na początku. Wypowiadał słowa wolno, ale poprawnie. Tuż przed wyjściem udało nam się spotkać z lekarzem prowadzącym i zapytać o rokowania. – Jestem ostrożnym optymistą – powiedział. – Jeżeli pan Tadeusz będzie miał dobrą opiekę, nie zabraknie mu determinacji i skupi się na rehabilitacji, to ma szansę odzyskać częściową lub nawet całkowitą sprawność. Sęk w tym, czy dostanie się na ćwiczenia. Kolejka jest olbrzymia. A im szybciej zacznie, tym lepiej… – zająknął się. Mama spojrzała na niego spod oka. – O opiekę proszę się nie martwić. Potrafię zająć się mężem. A rehabilitację załatwię. Choćbym na głowie miała stanąć! – zapewniła. – Nie wątpię, nie wątpię – uśmiechnął się pod nosem. – Pracuję w tym szpitalu ponad 20 lat i jeszcze nie widziałem, żeby jakaś żona zajmowała się chorym mężem z takim oddaniem. Aż zazdroszczę panu Tadeuszowi. Tylko proszę nie przesadzać z tą opieką. Jeśli pacjent ma wrócić do zdrowia, to musi być aktywny. – Tak, dziękujemy – mruknęła mama i wyciągnęła mnie z gabinetu. Podczas gdy ja pakowałam tatę do samochodu, ona od razu pobiegła dowiedzieć się o rehabilitację. Okazało się, że jest tak, jak mówił lekarz. Pierwszy wolny termin był dopiero za pół roku. – Czy oni zwariowali? Przecież po takim czasie rehabilitacja w niczym już nie pomoże – mówiła zdenerwowana, kiedy położyłyśmy tatę do łóżka i usiadłyśmy w kuchni przy kawie. – To może załatwimy coś prywatnie? Mam oszczędności, mamo… – zaproponowałam. – Nie o to chodzi! Ojciec przez całe życie płacił składki i rehabilitacja mu się należy. Nie martw się, już ja im to wytłumaczę. A jak nie, to mnie popamiętają! – nastroszyła się. Mama zawsze była twardą, chwilami nawet apodyktyczną kobietą. Jak sobie coś postanowiła, to musiała postawić na swoim. Tak było i tym razem. Nie mam pojęcia, gdzie poszła, z kim rozmawiała, jakie znajomości uruchomiła, ale kilka dni później usłyszałam, że następnego ranka wiezie ojca na pierwsze ćwiczenia. Odetchnęłam z ulgą. Byłam pewna, że największa przeszkoda utrudniająca tacie powrót do zdrowia została pokonana. Okazało się jednak, że nie. Całymi dniami leżał w łóżku Pierwsze sygnały, że coś jest nie tak, dotarły do mnie po tygodniu. Zadzwoniłam do mamy zapytać, jak tata radzi sobie na rehabilitacji. Myślałam, że zacznie opowiadać, jak to mu wspaniale idzie i robi postępy. A tu… – Wiesz co, córeczko? Im dłużej przyglądam się tej jego rehabilitacji, tym coraz większe mam wątpliwości, czy w ogóle powinien na nią chodzić – usłyszałam. – Ale dlaczego? – dopytywałam się. – Bo mu szkodzi – odparła. – Słucham? – No tak! Żebyś ty widziała, jak on biedak wygląda po tych ćwiczeniach. Zmordowany, obolały, czerwony z wysiłku… Ruszyć się nie może. Boję się, że jak go tak dalej ten rehabilitant będzie męczyć, to znowu udaru dostanie – tłumaczyła. – Ale przecież to na pewno fachowiec, po studiach. Wie, co robi – starałam się ją uspokoić. – No niby tak… Tylko że to jeszcze taki młody mężczyzna. Chłopaczek prawie. Ma pewnie niewielkie doświadczenie – kręciła nosem. – Mimo wszystko powinnaś mu zaufać, mamo – upierałam się. – No dobrze, niech ci już będzie… Ale wiesz, co on jeszcze wymyślił? Że ojciec powinien bardzo dużo ćwiczyć w domu. Nawet pokazywał mu jak! – oburzyła się nagle. – Ależ to oczywiste! Rehabilitacja pod okiem specjalisty to tylko jedna czwarta sukcesu. Mam nadzieję, że tata dobrze zapamiętał, co ma robić, no i że ty pilnujesz, żeby sumiennie ćwiczył – nie rozumiałam, dlaczego jest taka poruszona. – Zwariowałaś? Jakie ćwiczenia? W domu to ojciec ma tylko odpoczywać. Wystarczy, że wymęczą go w przychodni – stwierdziła. – Nie wystarczy, mamo… – próbowałam, protestować, ale ona natychmiast mi przerwała: – Nie opowiadaj mi tu bzdur, Mirka! Nie ma cię przy nim, więc nawet nie wiesz, ile wysiłku kosztuje go każdy, nawet najmniejszy ruch. Niech sobie ten rehabilitant gada, co chce. A ja i tak nie pozwolę, by narażał ojca. Na razie ma leżeć, dobrze jeść i nabierać sił! – krzyknęła i się rozłączyła. Rozmowa z mamą bardzo mnie zaniepokoiła. Bałam się, że rzeczywiście położy ojca do łóżka. A przecież nie od dziś wiadomo, że bezczynność wbrew pozorom wcale nie pomaga w powrocie do zdrowia po udarze. Nawet przeciwnie – może jeszcze pogorszyć stan chorego. W pierwszy wolny weekend pojechałam więc do domu. Wystarczyło kilka godzin, bym zorientowała się, że jest gorzej, niż podejrzewałam. Mama skakała koło ojca, jak koło malutkiego dziecka Przynosiła mu jedzenie do łóżka, karmiła, prowadziła do toalety, nie pozwalała na żaden wysiłek. W domu mógł właściwie tylko oglądać telewizję i czytać książki. Resztą zajmowała się ona. Oczywiście próbowałam z nią pogadać, wytłumaczyć, że robi krzywdę ojcu, ale mnie nie słuchała. – Bzdura! Chyba lepiej wiem, co jest dla niego najlepsze! – naburmuszyła się i skończyła temat. Nie zamierzałam się poddawać. Gdy w pewnym momencie mama wyszła do sklepu po zakupy, postanowiłam porozmawiać z ojcem. – Tato, tak nie można. Powinieneś być bardziej aktywny, samodzielny… – zaczęłam. – Ojej, przecież wiem, córuś. Ale znasz matkę… Zawsze wszystko wie najlepiej. Nie wygram z nią – przewrócił oczami, a mnie w głowie zapaliło się czerwone światełko. – Zaraz, zaraz… Coś mi się wydaje, że tu wcale nie o trudny charakter mamy chodzi. Do tej pory jakoś sobie z tym zawsze radziłeś. Tato, tobie po prostu się podoba, że ona tak koło ciebie skacze – patrzyłam mu prosto w oczy. Zawstydzony spuścił wzrok. – Faktycznie, to całkiem miłe. Ale przysięgam, za kilka dni wezmę się za siebie! Przecież nie będę leniuchował do końca życia. Słowo harcerza! Wróciłam do Warszawy spokojniejsza. Wydawało mi się, że ojciec dotrzyma słowa, że to słodkie nicnierobienie szybko mu się znudzi. Ale mijały kolejne dni, a z tego, co zdołałam wyciągnąć przez telefon od mamy, w moim rodzinnym domu nic się nie zmieniało. Ba, przyzwyczaił się do tego, uwierzył, że potrzebuje stałej opieki. Gdy którejś soboty znowu wpadłam na moment do domu, siedział w łóżku piżamie, obłożony poduszkami jak pasza. – Tato, co ty najlepszego wyrabiasz? Przecież obiecałeś, że weźmiesz się za siebie! – natarłam na niego. – Nie krzycz, Mirka! Jestem wykończony po rehabilitacji, muszę odpocząć. Dobrze, że chociaż twoja matka to rozumie – zaperzył się. Nie wiedziałam, co robić. Czułam, że rozmowa z mamą jak zwykle nic nie da, a ojcu spodobała się rola ciężko chorego męża. Martwiłam się, że jak tak dalej będzie tylko leżał, to jego stan rzeczywiście się pogorszy. W desperacji zadzwoniłam do cioci Halinki. Od lat mieszkała na drugim końcu Polski, ale mimo to nie straciła kontaktu z mamą. Siostry bardzo często ze sobą rozmawiały, wspierały się w trudnych chwilach. Mama bardzo liczyła się z jej zdaniem. Wiedziałam, że jeśli Halinka nie przemówi jej do rozumu, to już nikt tego nie zdoła zrobić. Ciocia wysłuchała mnie spokojnie. Potem zastanawiała się przez chwilę. – Hm, zwykła rozmowa tu nie wystarczy. Trzeba użyć podstępu – odezwała się wreszcie. – Masz jakiś pomysł? – Mam… Tak, chyba tak. Tylko jest jeden warunek: koniecznie musisz wziąć urlop, żeby mądrze zająć się ojcem – zawiesiła głos. – Za tydzień kończymy projekt i jestem wolna – zapewniłam. – Tak? No to posłuchaj… Przez następny kwadrans wprowadzała mnie w szczegóły swojego planu. Gdy skończyła, byłam w dużo lepszym nastroju. Nie czułam się już bezsilna. Znowu odżyła we mnie nadzieja, że tata jednak wróci do zdrowia. Tydzień później, zgodnie z umową pojechałam na urlop do domu. Gdy tylko przekroczyłam próg, zauważyłam, że mama jest bardzo zmartwiona. – Czy coś się stało? – Dzwoniła ciotka Halinka. Mówiła, że ma jakieś problemy ze sobą, nie wiem, co konkretnie, ale chce, żebym do niej przyjechała – odparła. – Tak? To chyba musisz pojechać. Ciocia nigdy nie prosi o pomoc bez potrzeby – zrobiłam zatroskaną minę. – Wiem, ale przecież nie mogę. Kto w tym czasie zajmie się ojcem? – jęknęła mama, popatrując na mnie. – Jak to kto! Ja! Akurat mam urlop. Zobacz, jak się szczęśliwie złożyło – aż przyklasnęłam. – Ty? No, nie wiem, Mirka. Chyba sobie nie poradzisz – wahała się. – Oczywiście, że sobie poradzę! Przecież to mój ojciec i zależy mi na jego zdrowiu tak samo mocno, jak tobie – zapewniłam gorąco. Tak ją przekonywałam, namawiałam, że w końcu uległa Dwa dni później spakowała walizkę i ruszyła do ciotki Halinki. Naturalnie nie omieszkała zostawić mi instrukcji. – Wiem, że masz dobre chęci, córeczko, ale na wszelki wypadek wypisałam ci na kartkach, co masz przy ojcu zrobić. Dbaj o niego. Wiesz, jaki jest słaby i biedny – pouczała mnie, już stojąc w drzwiach. – Nie bój się, wszystko będzie dobrze – cmoknęłam ją w policzek. Ledwo mama wsiadła do taksówki, wyrzuciłam wszystkie kartki do kosza. Nie miałam najmniejszego zamiaru stosować się do zaleceń mamy. Wręcz przeciwnie, zamierzałam przewrócić życie ojca do góry nogami. Rewolucję zaczęłam jeszcze w dniu wyjazdu mamy. Wieczorem tata poprosił o kolację. Leżał w łóżku… – Stoi na stole, tutaj w pokoju. Ogarnij się i przyjdź – powiedziałam spokojnie. – Ale jak to? Mama zawsze przynosiła mi jedzenie do łóżka – popatrzył na mnie zdumiony. – Wiem, wiem, karmiła cię, myła, ubierała… Ale koniec z tym. Oczywiście będę ci pomagać, ale uważam, że niektóre z tych czynności możesz wykonywać sam. Zaczniemy od jedzenia. Lewą rękę masz przecież zupełnie sprawną, tato. No, wstawaj – odparłam spokojnie. Tacie oczywiście się to nie spodobało. Mruczał pod nosem, że chcę go wykończyć i takie tam różne, ale w końcu zwlókł się z łóżka i przydreptał do salonu. Z satysfakcją zauważyłam, że rehabilitacja pod okiem specjalisty przyniosła efekty. Poruszał się o niebo lepiej, niż po wyjściu ze szpitala. Z jedzeniem też sobie poradził. Trochę nakruszył wokół talerza, wylał pół kubka herbaty, ale ogólnie nie było źle. No i się najadł. – A widzisz? Jak chcesz, to możesz! Jutro pogadam z rehabilitantem o ćwiczeniach domowych. Pomęczymy się razem – uśmiechnęłam się. – O Jezu, jeszcze to? Nie wytrzymam, córka – bronił się. – Wytrzymasz, wytrzymasz. Przecież w gruncie rzeczy twardy z ciebie facet. Tylko się trochę pieścisz, prawda? – mrugnęłam znacząco. – No dobrze, niech ci już będzie, wygrałaś – poddał się. Chyba jednak to ja miałam rację Od tamtego dnia życie taty zupełnie się zmieniło. Pomagałam mu w wielu czynnościach, ale pilnowałam także, by coraz więcej rzeczy robił sam. I przede wszystkim, żeby pilnie ćwiczył w domu. Początkowo denerwował się i buntował, zwłaszcza jak mu coś nie wychodziło, ale gdy nabrał sił, zauważył, że coraz lepiej sobie radzi, i wtedy humor mu się poprawił. Zmagał się z przeciwnościami z coraz większym entuzjazmem i, co najważniejsze, ani razu nie poskarżył się mamie. Gdy dzwoniła i pytała, jak sobie radzimy, niezmiennie odpowiadał, że świetnie… Widać było, że cieszy się z odzyskiwanej sprawności. Sen z powiek spędzała mi tylko jedna myśl: że mama wróci za szybko. Bałam się, że znowu położy tatę do łóżka i wszystko będzie jak dawniej… Podzieliłam się oczywiście tymi obawami z ciotką Halinką. Kontaktowałyśmy się ze sobą w tajemnicy co kilka dni, żeby ustalić, co i jak. – Postaram się zatrzymać twoją matkę jak najdłużej. Ale nie wiem, ile jeszcze czasu będzie wierzyć, że jestem w ciężkiej depresji. Już spogląda na mnie podejrzliwie – wyszeptała mi konspiracyjnie do słuchawki. – Trzymam kciuki, żeby to był w sumie miesiąc – odparłam. Byłam pewna, że w takim czasie zdołam zawrócić tatę na właściwą drogę. I że on już z niej nie zejdzie. Cioci udało się zatrzymać mamę tylko przez trzy tygodnie. Trochę mnie to zmartwiło, bo myślałam, że dociągnie do tego miesiąca, ale i tak byłam zadowolona. Ojciec zrobił olbrzymie postępy. Coraz sprawniej posługiwał się prawą ręką, był silniejszy, pewniej chodził. Pomagał mi w domu, wychodziliśmy na spacery. Pocieszałam się, że jak mama to zobaczy, to mnie pochwali. Niestety, nie było tak pięknie. Mama wróciła od cioci trochę zła. Od wejścia oświadczyła, że jej siostra ma pewnie tylko klimakterium, a nie depresję, i że niepotrzebnie tłukła się do niej taki kawał drogi. – Przecież wiedziała, że Tadeusz jest ciężko chory. A mimo to mnie wyciągnęła… – mruczała niezadowolona. – Ale już jesteś z powrotem! – przerwałam te utyskiwania. – No i całe szczęście. Opowiadaj, co u was – zaczęła się dopytywać. – Super! Właśnie przygotowaliśmy dla ciebie obiad. I jeszcze mieszkanie posprzątaliśmy – odparłam beztrosko. – Jak to wy? – mama nie mogła chyba uwierzyć w to, co słyszy. – No tak, tata i ja – wyjaśniłam. – Bój się Boga, dziecko – załamała ręce. – Miałaś pilnować, żeby ojciec się nie przemęczał, jak najwięcej odpoczywał. A ty co? Chcesz, żeby dostał kolejnego udaru? Nie mogę uwierzyć, że jesteś taka bez serca – patrzyła na mnie oskarżycielsko. Zrobiło mi się tak przykro, że omal się nie rozpłakałam. Na szczęście w tym momencie do akcji wkroczył tata. Podszedł i mocno przytulił mamę – Nie krzycz, tylko jej podziękuj. Mira jest mądrzejsza i ode mnie, i od ciebie – wyszeptał jej do ucha. Pewnie myślicie, że mama po tych słowach rzuciła mi się z wdzięczności na szyję. Nic z tego. Jeszcze przez długi czas wypominała mi, że nie opiekowałam się tatą tak, jak kazała… Najważniejsze jednak, że gdy wyjechałam do Warszawy, nie zapakowała taty z powrotem do łóżka, tylko pozwoliła mu normalnie żyć. To chyba tak, jakby przyznała, że jednak miałam rację, prawda? Ojciec z każdym dniem jest bliższy zdrowia i bardzo się z tego cieszę! Czytaj także:„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”
ANKIETA – CO SĄDZI O TOBIE TWOJE DZIECKO? Co mama do Ciebie często mówi? Kiedy mama jest szczęśliwa? Kiedy mama jest smutna? Kiedy mama się uśmiecha? Ile mama ma lat? Co mama najbardziej lubi robić? Czego mama nie lubi robić? Co mama robi najlepiej? Co mama robi źle? Gdzie mama pracuje i czym się zajmuje? Jakie jest mamy ulubione
karla08 Moja propozycja:Obydwoje rodziców bardzo mocno kocham, jednak nic nie równa się z tym czułym pocieszeniem mojej mamy, kiedy zrobię coś złego. Ona zawsze wie co mi powiedzieć, żebym nie przejmowała się jedynką z matmy, siniakiem na kolanie lub tym, że włosy nie chcą mi się układać! Chciałabym jej również podziękować za to, że zawsze we mnie wierzy, rozumie mnie w każdej sytuacji i bez względu na to jaka będę i co zrobię ona zawsze będzie obok mnie. 1 votes Thanks 0
.
  • ii976h58te.pages.dev/941
  • ii976h58te.pages.dev/355
  • ii976h58te.pages.dev/114
  • ii976h58te.pages.dev/632
  • ii976h58te.pages.dev/674
  • ii976h58te.pages.dev/270
  • ii976h58te.pages.dev/503
  • ii976h58te.pages.dev/488
  • ii976h58te.pages.dev/107
  • ii976h58te.pages.dev/110
  • ii976h58te.pages.dev/695
  • ii976h58te.pages.dev/490
  • ii976h58te.pages.dev/648
  • ii976h58te.pages.dev/810
  • ii976h58te.pages.dev/383
  • co moja mama robi najlepiej